Relacje

RELACJA Z WYPRAWY - MARZEC 2013

Ryszard Kapuściński napisał:
"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej..."

Nasza podróż rozpoczęła się już w sierpniu 2012. Lufthansa zrobiła promocję na bilety lotnicze do Singapuru. Terminy odległe, ale oferta warta przemyślenia. Długo się nie zastanawialiśmy :-) Już następnego dnia od pojawienia się oferty, siedzieliśmy przed komputerem dokonując transakcji kupna :-) Następnym krokiem był wybór naszej docelowej destynacji i tu także nie było wątpliwości: Borneo.


Jacek był tam już wcześniej, a ja po jego relacji z wyprawy zapragnęłam tą część Malezji zobaczyć na własne oczy. Kiedy po tygodniu do naszej świadomości dotarło, że jedziemy i wszystko wskazuje na to że nasze marzenie się spełni, przyszła kolejna myśl. Do wylotu mamy jeszcze 6 miesięcy, może zabierzemy ze sobą kilka osób? Nasz plan wdrożyliśmy w życie, na blogu zamieściłam ogłoszenie o poszukiwaniach ekipy i w trzy tygodniową podróż wyruszyło wspólnie 9 kompletnie różnych i prawie nieznających się osób.

Mieliśmy dość dużo czasu, aby "doszlifować" naszą trasę i plan wyprawy. Część ekipy była bardziej aktywna fizycznie, część nastawiała się na odpoczynek, a kilka osób było żądnych przygód i chciało z urlopu wyciągnąć najwięcej jak było możliwe. Wspólny wyjazd grupy mocnych indywidualistów, wydających się niemożliwymi do pogodzenia, zorganizowaliśmy i zrealizowaliśmy bez problemów.



Agnieszka, Iza, Monika, Tomek, Ismael, Jarek, Piotrek, Ola (ja) i Jacek ruszyliśmy na podbój wyspy.

dzień 1 (Singapur)

Do Singapuru przylecieliśmy z Agą i Ismaelem ok godziny 16.00. Na lotnisku czekał już na nas Piotrek, który wylądował godzinę wcześniej. Wspólnie ruszyliśmy do zarezerwowanego miesiąc wcześniej hostelu w którym od 2 dni nocowali już Jarek i Tomek. Pierwsza wspólna azjatycka kolacja była zatem "wieczorkiem zapoznawczym". Pierwszy raz wszyscy mieliśmy okazję zobaczyć się "na żywo". Byliśmy z różnych miast i kontaktowaliśmy się do tej pory głównie przez internet i telefon. Po kolacji ruszyliśmy w stronę najsłynniejszej ulicy Singapuru, Orchard Road. Zajmująca 25 miejsce na liście najdroższych handlowych ulic, nocą prezentowała się przepięknie.

dzień 2 - 6 (Kuching i okolice)

Wczesnym rankiem ruszyliśmy w 7 osób na lotnisko i po ok. 2 godzinach jechaliśmy busem do naszego hostelu w Kuching na Borneo. Po lunchu spacer i zwiedzanie miasta, którego nazwa w języku polskim znaczy KOT. Kuching przypomina o tym na każdym kroku :-) Miasto jest idealną bazą wypadową do okolicznych atrakcji.
Następnego dnia do hostelu przyjechały Monika i Iza. Ekipa w komplecie! Wspólnie wybraliśmy się do Centrum Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Semenggoh. Ośrodek położony jest na terenie rezerwatu przyrody, około 24 km od Kuchingu. Jego głównym celem jest opieka nad osieroconymi, rannymi i niepełnosprawnymi zwierzętami, a przede wszystkim ponowne przyuczanie ich do życia i samodzielnego radzenia sobie na wolności. Oglądanie zwierzaków w ich naturalnym środowisku jest ogromnym przeżyciem i przyjemnością.
Bako National Park jest najstarszym i najmniejszym parkiem w stanie Sarawak. Położony na samym północnym przylądku Borneo, obrośnięty lasami namorzynami, licznymi strumieniami i wodospadami oraz czystymi plażami i skalistymi klifami. Bako odwiedziliśmy 3 dnia, dostęp jedynie drogą wodną, można było zaobserwować niesamowicie dynamicznie zmieniający się poziom wody: pływy dobowe. Największą atrakcją dnia był trekking po dżungli, spotkanie dziko żyjących nosaczy (proboscis monkey) i kąpiel na dzikiej rajskiej plaży jak z pirackich opowieści :-)

Nowy dzień, nowe atrakcje. Wybraliśmy się  do okolicznego "długiego domu" zwanego Annah Rais Longhouse. Rdzenną ludność Borneo rozsławiły okrutne rytuały. Nazwa "łowcy głów" przylgnęła do nich w wyniku uprawianego procederu pozbawiania nieprzyjaciół czerepów i kolekcjonowania ich czaszek w domach. Dziadek naszego przewodnika miał takich głów 5, ojciec natomiast 3. O swoich nic nie wspomniał :-) Po spacerze w wiosce mały relaks w gorących źródłach. Pomysł przy upale dość nietypowy...
  


Kolejnego dnia rozpoczął się drugi etap podróży. Monika z Iza odłączyły się na kilka dni od grupy i samodzielnie wyjechały z Kuchingu do Brunei. Pozostałe osoby wsiadły w samolot, aby przelecieć do Narodowego Parku Mulu, jednej z największych atrakcji Borneo. Można się tam dostać jedynie rzeką lub drogą powietrzna. Mulu oferuje wiele atrakcji, są tam piękne jaskinie, szlaki trekkingowe, można wspinać się, spacerować na wysokości drzew a także nocą z przewodnikiem wybrać się do dżungli. Park niestety ogranicza liczbę osób, która może w nim przebywać. Abyśmy mogli skorzystać ze wszystkich aktywności, Jacek zarezerwował dla nas miejsca już miesiąc przed wyjazdem i dzięki temu wszystko poszło gładko :-)

 

 

dzień 7-11 (Mulu i Pinnacle)

Wyprawę na Pinnacles rozpoczęliśmy przejażdżką łodzią do jaskini Clear Water Cave i Wind Cave. Obie prezentowały się rewelacyjnie. Nazwa tej pierwszej pochodzi o rzeki, która przez nią przepływa, druga zaś od wiejącego w środku wiatru, spowodowanego zwężeniem się jaskini. Następnie wsiedliśmy do łodzi i ruszyliśmy dalej. Po ok 20 min wysadzono nas w środku lasu abyśmy 8 km szlakiem powędrowali do obozu zwanego Camp 5. W Campie kilka godzin snu i wejście na szczyt. Wspinaliśmy się ok 3,5 h trasa 2,5 km (1300 m n.p.m), zejście trwało nieco dłużej za sprawa prawie pionowego szlaku. Park oznaczył ta atrakcję jako ekstremalnie trudna ale nie wierzyliśmy, że będzie ciężko. Było… Wysiłek ogromny ale satysfakcja jeszcze większa :-) po wspinaczce siły starczyło tylko na kąpiel w pięknej rzece i pójście spać.

Rano wróciliśmy do siedziby parku, gdzie czekały już na nas Monika z Izą. Przez resztę dnia oddawaliśmy się błogiemu lenistwu i nadrabianiu utraconych podczas wspinaczki kalorii :-) Następne przedpołudnie spędziliśmy na spacerze na wysokości koron drzew. Canopy skywalk to bardzo ciekawe doświadczenie. Polecamy :-) Również Iza z Jackiem i Tomkiem zasmakowali speleologii. Z przewodnikiem zwiedzili jaskinie. Panowie wrócili zachwyceni, Iza nieco mniej :-)
 

Ostatni dzień w Mulu spędziliśmy na zwiedzaniu Deer Cave stanowiącej najdłuższy na świecie podziemny pasaż oraz Langs Cave, najmniejszej i najpiękniejszej z jaskiń. Wieczorem byliśmy także świadkami przelotu roju tysięcy nietoperzy, który jest prawdopodobnie jedynym takim "widowiskiem" na świecie.
Następnego dnia wszyscy wsiedliśmy w samolot i przelecieliśmy do Kota Kinbalu, stolicy stanu Sabah.

 

dzień 12 (Kota Kinabalu)

W Kota Kinabalu wszyscy spędziliśmy noc. Następnego dnia nasze drogi jednak się rozeszły. Ja razem z Jackiem, Jarkiem, Tomkiem i Piotrkiem wsiedliśmy w lokalny autobus aby przejechać do Kinabatangan. Agnieszka z Ismaelem postanowili w tym czasie odpocząć na okolicznych plażach i zwiedzić bajeczne borneańskie wysepki, Monika z Izą wsiadły do samolotu i poleciały na kilka dni na Bali.
 

 

dzień 13- 16 (Kinabatangan)

Kinabatangan to trzeci etap naszej podróży. Przyjechaliśmy do Nature Lodge Kinabatangan, znajdującego się nad samą rzeką Kinabatangan. Lodge poza zakwaterowaniem, wyżywieniem i opieką przewodników, oferuje także nocne i dzienne spacery po dżungli oraz krótkie wyprawy łodziami o wschodzie słońca lub wieczorem. To tutaj spełniło się nasze marzenie i zobaczyliśmy pięknego wyraka podczas nocnej wędrówki.  Brzegi rzeki zamieszkują wiele zwierząt do których łodzią można podpływać dosłownie na wyciagnięcie ręki. Są tam makaki, nosacze, krokodyle, warany, dzioborożce, słonie i wiele, wiele innych...
Spędziliśmy tam niesamowite 3 dni i mimo że lasy nie są tak bogate jak w Mulu, warto tam pojechać i "zapolować" z aparatem na wyraka np.
Z Kinabatangan wyjechały 4 osoby. Tomek, w związku z tym że miał dłuższy urlop postanowił, popłynąć na wyspę Sipadan i kilka dni nurkować. Sipadan słynie jako raj dla nurków. Bogactwo jakie kryje się pod powierzchnią wody przyciąga pasjonatów tego sportu z całego świata.

 

dzień 17 - 20 (Kudat)

Kiedy na "travelbicie" portalu dla podróżników zadałam pytanie o cichą rajską plażę na Borneo, ktoś polecił mi Kudat. Niestety daleko od Kota Kinabalu gdzie wstępnie planowaliśmy odpoczynek z Agnieszka i Ismaelem. Odpuściliśmy więc temat. Jednak po przemyśleniu sprawy (już na miejscu) postanowiliśmy spróbować dotrzeć na "koniuszek" Borneo.

To była świetna decyzja. Piękne puste szerokie plaże, brak turystyki zorganizowanej, cudne widoki i pyszne regionalne jedzenie :-)

Po 4 dniach błogiego lenistwa wróciliśmy autobusem do Kota Kinabalu. Następnego dnia mieliśmy samolot do Kuala Lumpur. Z KL przejechaliśmy komfortowym busem do Singapuru.
W Singapurze spotkaliśmy się z Moniką i Izą, które z wróciły z Bali. Ostatni dzień w stolicy biznesu i powrót do kraju.

Nasza wyprawa dobiegła końca. Jak to zwykle bywa wszystko co dobre kończy się szybko. Było niesamowicie, przeżyliśmy wielką przygodę pełną pięknych lasów deszczowych i ich mieszkańców, przemiłych ludzi, pysznych owoców, cudnych plaż i ekstremalnych wyzwań. Przyjaźnie, które zawarliśmy trwają. Wspólnie z Moniką planuję kolejną wyprawę, a na weekendowe wypady ruszaliśmy także z Agnieszką. Podsumowanie naszej wyprawy możecie przeczytać na moim blogu BORNEO PODSUMOWANIE.

Na blogu znajdziecie także dziennik podróży pisany niemal na żywo. Codziennie wieczorem siadałam przed komputerem i opisywałam nasze przygody RELACJA Z WYPRAWY.

Od wyjazdu minął prawie rok, a taśma pamięci kręci się dalej. Projekt BorneoTeam jest tego dowodem :-)

OWCA


2 komentarze:

  1. Wyprawa na Borneo, była jedną z najwspanialszych podróży w moim życiu. Pełną przepięknych widoków, niesamowitych ludzi i niezastąpionych przeżyć.
    Olu, Jacku jeszcze raz wielkie dzięki za to, że mogłam do Was dołączyć i za to, że udało Wam się "ogarnąć" tak kompletnie zróżnicowaną grupę :)
    Mam nadzieję, że to nie była nasza ostatnia wspólna wyprawa :)
    Osobom, które mają jeszcze wątpliwości, czy odwiedzić to cudowne miejsce... mogę powiedzieć tylko jedno .... WARTO!!!!! Zwłaszcza z takim zespołem, który tworzy Jacek z Olą.

    AJ Lynx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacku, Olu,
    Wykonaliście kawał dobrej roboty organizując naszą wyprawę. Nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, żeby wybrać się na dalekie Borneo, dopóki Was nie spotkałam. Dzięki, że zaraziliście mnie swoim entuzjazmem do egzotycznych wojaży, a zwłaszcza do eksplorowania dziewiczej przyrody w odległych zakątkach świata:) Ta wyprawa była jedną z najciekawszych w moim życiu. To niezwykłe miejsce polecam każdemu pasjonatowi podróży (i nie tylko), przede wszystkim ze względu na cudną przyrodę i możliwość przeżycia niezapomnianej przygody.
    Cóż jeszcze mogę powiedzieć – świetna organizacja, zdolność opanowania wszelkich nieoczekiwanych (a takich wiele), a czasem kryzysowych sytuacji, otwartość na ludzi i łatwość nawiązywania kontaktów (z każdym bez względu na wiek, narodowość, przekonania, styl życia etc.) oraz Wasz mega optymizm w dużym stopniu przyczyniły się do tego, iż tę podróż będę wspominać jeszcze długo i z dużym sentymentem. Dzięki Wam za to serdeczne :)

    Iza

    OdpowiedzUsuń